niedziela, 5 maja 2013

!!!

Jestem najszczęśliwszym mężczyną na świecie! Właśnie się dowiedziałem, że po raz drugi zostanę ojcem! Alicja jest w ciąży!

niedziela, 28 kwietnia 2013

Haruję jak wół, żeby się wyrobić z bieżącym zleceniem przed majówką. Tak naprawdę lubię pracować. Denerwuje mnie szybkie tempo, ale nie samo wykonywanie zleceń. Kiedyś chyba za bardzo ceniłem pracę. Po nagłym odejściu żony zrozumiałem, co dla mnie w życiu jest najważniejsze: moje dziecko. Teraz coraz bardziej także Alicja.
Ania zapytała: "Tata, czy kochasz Alicję bardziej niż mnie?"
Zastrzeliła mnie tym pytaniem! Oczywiście powiedziałem jej, że jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
Ania, poza tym, że jest moim dzieckiem, jest też małą kobietką! Dlatego lubi być adorowana. Może o tym czasami zapominam. Nie chcę, by czuła się odrzucona, zwłaszcza po odejściu matki. Na kolację zrobiłem jej omlety z ulubionym dżemem truskawkowym. Niech dziecko wie, że tata za nią szaleje! Tylko kilka się spaliło, resztę zjedliśmy ze smakiem.

sobota, 27 kwietnia 2013

Pomimo wszelkich niedogodności jakie ostatnio pojawiły się w moim życiu, postanowiłem zabrać dziewczyny na weekend majowy. Wyjeżdżamy we wtorek wieczorem na kilka dni do Sopotu. Zarówno mi jak i Alicji należy się odpoczynek. 
Moja (nadal jeszcze) żona, ciągle nie daje nam spokoju. Wydzwania, wypytuje o Anię. Nagle, po kilku miesiącach ciszy, zaczęło jej zależeć na naszym dziecku. Jestem wściekły. Miałem nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży, że będę szczęśliwy, a Mała będzie miała beztroskie dzieciństwo. Cały czas staram się ją trzymać od tego jak najdalej, ale wiem, że w końcu nadejdzie dzień, w którym dowie się o powrocie swojej matki. Zrobię wszystko, żeby zatrzymać Anię przy sobie. Dla pewności skontaktowałem się jednak ze swoim prawnikiem. Powiedział mi, że są bardzo małe szanse, aby to Jola dostała prawo opieki nad córką. Ale już nie raz pokazała, że jest zdolna do wszystkiego...

niedziela, 21 kwietnia 2013

Dzisiaj zadzwoniła, chciała rozmawiać z Anią. Oczywiście nie dałbym jej naszej córki do telefonu, nie chcę, żeby namieszała Ani w głowie. I tak wygląda na to, że nie chodzi jej o Anię, po prostu próbuje mi udowodnić, że nie żartuje i że powinienem zgodzić się na rozwód na jej zasadach, jeśli nie chcę stracić córki. Nie wiem co stało się z tą kobietą, kiedyś była dobrą matką. A może przez to, że byłem zajęty pracą tylko tak mi się wydawało. Jak można pewnego dnia zostawić córkę. Wtedy też dostałem tylko telefon, z przedszkola - nikt nie odebrał Ani o ustalonej godzinie. Żona przed wyjazdem zabrała nasze pieniądze z konta, teraz chce jeszcze więcej kasy. Może powinienem dać jej czego chce, żeby nie mieszać Ani w nasze spory?

piątek, 19 kwietnia 2013

Wszystko się zmienia. Żyję w zbyt szybkim tempie. Przez ten tydzień nie miałem ani jednego spokojnego dnia - za dużo tekstów do tłumaczenia na raz! I do tego dekoncentracja. Właśnie wróciłem ze spotkania z prawnikiem. Stało się to, czego się obawiałem - żona zażądała rozwodu, a przy okazji samochodu i połowy wartości domu - w przeciwnym wypadku bierze dziecko pod swoją opiekę. Jest za granicą - tyle wiem. Nie mogę dojść do siebie. Najchętniej poszedłbym do pierwszego-lepszego pubu, ale to przecież nie rozwiąże moich problemów. Nie wiem, co zrobić, po raz pierwszy w życiu czuję się bezsilny.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Nasza niedziela

Niedziela okazała się mniej wesoła od soboty. Spędzając ostatnio dużo czasu z Alicją, zaniedbałem zlecenia. Nazbierało się sporo pracy. Byłem zmuszony się z nią dziś zmierzyć. A to i tak tylko kropla w morzu. Parę rzeczy muszę skończyć jak najszybciej w ciągu najbliższych kilku dni. W przyszły weekend mam szkolenie. Nie zapowiada się dużo czasu na miłe spacery podobne do wczorajszego.
Ania musiała dziś sama się sobą zająć. Bawiła się zabawkami i oglądała bajki. Kiedy przychodziła do mnie od czasu do czasu, nie pytała już o mamę, lecz...o Alicję. O to, co teraz robi i kiedy się z nami zobaczy. Mam nadzieję, że dobrze postąpiłem zapoznając je ze sobą. Nie chciałbym zawieść nadziei Ani, która zdaje się pomału uznawać Alicję za nowy, pozytywny aspekt naszego życia.
Nie daje mi spokoju ten telefon od adwokata. Oby nie był złym omenem.

Wiosna!



Wreszcie nadeszła wiosna i zrobiło się przyjemnie. Postanowiłem zrobić moim dziewczynom niespodziankę i zabrać je na wycieczkę za miasto. Najpierw spacer przy jeziorze, a później kino i kolacja. Miło było patrzeć, jak doskonale Alicja dogaduje się z Anią. Swobodne relacje między nimi dobrze wróżą. Może w końcu wszystko się ułoży.
Niedługo urodziny mojej córki. Już od dawna zastanawiam się co mógłbym jej kupić. Od zawsze marzyła o własnym zwierzaku. Tylko czy nie jest jeszcze za mała na szczeniaka? Moja mama stanowczo protestuje. W sumie, dobrze trochę ją rozumiem. Zapewne w czasie moich wyjazdów musiałaby opiekować się również nim.
W piątek otrzymałem bardzo dziwny telefon. Zadzwonił do mnie pewien adwokat prosząc o spotkanie. Nic więcej nie chciał mi powiedzieć. Zastanawiam się, o co może chodzić. Nachodzą mnie pewne obawy. Czyżby wróciła, żeby znów namieszać w naszym życiu? To do niej bardzo podobne.
 Na razie odsuwam od siebie złe myśli. Zbliża się długi weekend. Myślałem o tym, aby zorganizować dla naszej trójki dłuższy wypad nad morze. To byłby swego rodzaju sprawdzian dla naszych relacji. Tylko czy warto tak ryzykować? Alicja jest dla mnie ważna, każdego dnia zakochuję się w niej coraz bardziej. Jednak Ania to moja "córeczka tatusia", która zawsze będzie dla mnie całym światem. :)

A oto dzieło mojej córki! 
   

wtorek, 9 kwietnia 2013

Wygląda na to, że Ania polubiła Alicję. I, co nie mniej ważne, Alicja polubiła Anie. Gdyby ich relacja miała być problematyczna musiałbym dać sobie spokój ze spotykaniem się z Alicją. Cieszę się, że jednak do tego nie doszło. Alicja nie zachowała się jak próbująca się przypodobać „na siłę” dziewczyna ojca, nie przyniosła wielkiego prezentu (tylko drobny upominek w postaci kuli z kolorowymi kwiatkami, robionej na zasadzie kul ze śniegiem). Ani kula bardzo się spodobała, nie mogła przestać na nią patrzeć. A dziś, kiedy wstała i zobaczyła, że pogoda się poprawia, powiedziała, że dzięki Alicji wraca wiosna (Alicja powiedziała Ani, że daje jej kulę, żeby zaczarować pogodę i żeby zima już się skończyła). Ta wiosna dzięki Alicji ma też bardzo wymowne znaczenie dla mnie ;). Powiedziałem Ani, zgodnie z prawdą, że Alicja jest moją koleżanką z dawnych lat i teraz spotkaliśmy się przypadkiem. Ania była bardzo podekscytowana: „Tato, naprawdę? Ja też spotkam Misię jak już będziemy mieć swoje rodziny? I wtedy już na pewno żadna z nas nigdzie nie odjedzie!”. Misia to koleżanka Ani, która jakiś czas temu wyprowadziła się z rodzicami do innego miasta. Na razie nie mogę przedstawić Alicji jako mojej dziewczyny, wcześniej muszę mieć pewność, że to przetrwa długo, nie mogę mieszać Ani w głowie, jeszcze nie pogodziła się z tym, że jej mamy z nami nie ma. Nie chcę komplikować sytuacji, Ania i Alicja muszą się lepiej poznać, początek jest optymistyczny, ale to dopiero początek, więc muszę być ostrożny, dla Ani. 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Dzieje się!

Ostatnio tyle się dzieje, że nie miałem czasu niczego tutaj napisać. Jestem bardzo szczęśliwy, bo zakochałem się - z wzajemnością! Pierwsza randka z Alicją przebiegła bardzo pomyślnie, choć w stylu klasycznym - zaprosiłem ją na kolację do eleganckiej restauracji w centrum, a później poszliśmy do kina. Od tego czasu spotykamy się prawie codziennie. Kompletnie straciłem dla tej kobiety głowę, jest niesamowita! Nie przypuszczałem, że w moim wieku i sytuacji może mi się jeszcze przytrafić coś podobnego. Czuję się jakbym znów miał 18 lat! 

Jutro moja córka ma poznać moją dziewczynę. I tutaj zaczynają się schody... bo jak wytłumaczyć kilkuletniemu dziecku, kim jest ta obca kobieta? Chciałbym, żeby się udało... A może jest jeszcze za wcześnie? W końcu w tym miesiącu czeka na mnie dużo zleceń, dodatkowo 2 weekendy szkoleń, więc nie będę mógł poświęcać obu moim kobietom tyle czasu, co do tej pory... I nie mam pewności, czy mój nowy związek wytrzyma dłuższy okres czasu...

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Niedzielę Wielkanocną spędziliśmy u moich rodziców, w moim rodzinnym mieście. Martwiłem się - mama potrafi być mało delikatna, a Ania jest ostatnio szczególnie wrażliwa. Niepotrzebnie. Dziadkowie przygotowali eleganckie święta. Chyba kiepski stan psychiczny wnuczki (który ujrzeli, kiedy spała tam w czasie mojego wyjazdu) dał im do myślenia. Ania była zachwycona wszystkim... nawet pasztetem i szynką z chrzanem.
Problemy zaczęły się dopiero kiedy Ania poszła pobawić się swoimi prezentami, a ja poprosiłem mamę, by znowu się nią zajęła przez jeden wieczór w przyszłym tygodniu. Musiałem skłamać. Czułem się głupio, ale nie mogłem wspomnieć o spotkaniu z Alicją. Powiedziałem, że to kolacja służbowa... I tak kręciła trochę nosem. Chyba myśli, że jestem kiepskim ojcem. W końcu, po namowie ojca, zgodziła się.
Tylko czy powinienem wyznać prawdę Ani?

piątek, 29 marca 2013

Święta...


Ania je uwielbia. Ja... niekoniecznie. Zgodnie z tradycją spędzimy je u moich rodziców. Mam kilka dni wolnego, które zamierzam poświęcić swojej córce. Mój wyjazd trochę się na niej odbił. Tęskniła i płakała w nocy. Pewnie bała się, że już nie wrócę... Nie mołbym jej zostawić, za nic. Jest całym moim życiem. Zawsze będzie. Kiedy nad ranem wskakuje do mojego łóżka, przytula się i mówi "Kocham Cię Tatusiu!" czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Wyjazd służbowy był całkiem udany. Odżyłem i przypomniałem sobie, że nadal jestem młodym facetem, któremu należy się coś od życia. Umówiliśmy się. Ja i Alicja. Zaprosiłem ją na kolację. Ucieszyłem się, kiedy się zgodziła. Tylko, dlaczego mam wyrzuty sumienia?

poniedziałek, 25 marca 2013

Niektórzy mogliby chcieć wyjechać, żeby uciec od domu na kilka dni. Ja za Anią już tęsknię. Wcale nie podobała mi się koncepcja wyjazdu, właściwie mogłem zająć się w tym czasie Anią i projektami. Ale przyjechałem, na początku pracowania na zasadzie zleceń kontakty są potrzebne. Zameldowałem się w hotelu i ruszyłem zanieść swoje rzeczy do pokoju, a przy hotelowej windzie spotkałem… nikogo innego, a Alicje. Nie widzieliśmy się… 8, może 9 lat. Należeliśmy do tej samej paczki, wyjeżdżaliśmy na wspólne wypady weekendowe, piliśmy po egzaminach, do których często razem wkuwaliśmy. Alicja po pewnym czasie wyjechała na studia za granicę. Pod jakim byliśmy wrażeniem, że udało jej się coś takiego załatwić. Wróciła do Polski trzy miesiące temu i mieszka w sąsiednim do mojego mieście. Jest polskim reprezentantem znanej w branży firmy międzynarodowej. Miło było powspominać, pogadać o kumplach, nawet jeżeli brzmi to jak babskie ploty. Alicja zasugerowała, że mógłbym spróbować uzyskiwać zlecenia i od jej firmy, ale jest to na razie luźny pomysł. Oto, jak zaskakująco dobre mogą być skutki czegoś, na co naprawdę nie miało się ochoty. Dawno nie miałem okazji tak po prostu pogadać z kimś przy drinku.

czwartek, 21 marca 2013

Weekend is coming!

Niedługo piąteczek długo wyczekiwany przez wszystkich, tymczasem szef wysyła mnie na szkolenie do Kołobrzegu. Nie bardzo mi się chce, kiedy pomyślę o kilkugodzinnym siedzeniu w ławce, przypominają mi się studia i szkoła - a miałem iść z kumplem pograć w siatkówkę! Muszę zawieźć Anię do babci. W najbliższych miesiącach czeka mnie jeszcze kilka takich wyjazdów. Nie uśmiecha mi się to. Będę wdzięczny za podesłanie jakichś sposobów na umilenie sobie służbowych wyjazdów!

niedziela, 17 marca 2013

Świat jest znowu trochę normalniejszy, bo dziś rano Ania obudziła się po wreszcie przespanej nocy z uśmiechem na twarzy i pustym brzuszkiem. "Tata, co będzie dziś na obiadek? Tylko nie znowu makaron!" powiedziała przy śniadaniu. No właśnie.
Większość rzeczy w domu umiem robić. Zawsze sam prasowałem, zmywałem i sprzątałem. Ostatnio opanowałem mycie okien, czyli wyższą szkołę jazdy. Ale gotowanie jest nadal sztuką nie do pokonania. Owszem, jestem w stanie wprowadzić w życie przepisy, ale zdecydowana większość z nich jest nadmiernie wymyślna. Szukanie informacji na wielu blogach kulinarnych jest stratą czasu, bo autorzy zdają się zakładać, iż na gotowanie mamy cały dzień, a w szafce szereg składników i przypraw.
Na szczęście wczoraj przypadkiem natrafiłem na Proste Potrawy. Prosto, smacznie - większość przepisów chyba jest do opanowania. Na obiad zrobiłem łososia z ziemniakami i surówką. Polecam wszystkim, którzy też twierdzą, że "kardamon" czy "kolendra" brzmią jak nazwy egzotycznych miast, a nie przypraw. Będę wdzięczny za wszelkie proste przepisy lub linki do łatwych do przyrządzenia potraw w komentarzach. Niech Ania zatęskni za moim nieśmiertelnym makaronem.

sobota, 16 marca 2013

Ania nadal jest chora. Nie spała prawie całą noc. Budziła się z krzykiem i płakała wołając mamę. Domyślam się jak musi być jej ciężko. W końcu to właśnie na moim dziecku najbardziej odbiła się ta cała chora sytuacja. Jedna z najważniejszych osób w jej życiu nagle znika i zostawia ją z ojcem, którego dotychczas widywała głównie wieczorami i w weekendy. Staram się jak mogę. Robię wszystko, żeby czuła się kochaną i najważniejszą osobą w całym moim świecie. Ale praca pracą i też wymaga ode mnie pewnego zaangażowania. Żeby nie zaniedbywać córki, pracuję nocami i do południa, kiedy jest w przedszkolu. Problem pojawia się wtedy, gdy konieczne są spotkania z "grubszymi" klientami, które zazwyczaj odbywają się na oficjalnych kolacjach w porach wieczornych. 
Obiecałem sobie, że będę samodzielny, że sam poradzę sobie z wychowaniem Ani i codziennymi obowiązkami, ale jest coraz ciężej. Jak każdy rodzic, mam czasami dość. Dzisiaj chyba nadszedł ten dzień. Potrzebuję ciszy i spokoju, aby móc odreagować. 

środa, 13 marca 2013

Korzyści z systemu pracy zdalnej: możliwość skorzystania z doświadczenia specjalisty z innego miasta, ograniczenie kosztów związanych z utrzymaniem powierzchni biurowej, oszczędności na tworzeniu stanowiska dla pracownika. Dziękować powinniśmy firmom za takie przejawy ich egoizmu (choć podobno z takiego systemu korzysta tylko 10% polskich firm). Błogosławieństwo dla rodziców samotnie wychowujących dzieci.
Dziś dostałem telefon z przedszkola. Ania źle się czuła, od rana nie chciała nic zjeść. Akurat wychodziłem na spotkanie ze zleceniodawcą. Szczęśliwie dało się je przełożyć bez żadnych konsekwencji. Niestety zmiana zawodu wykonywanego nie usunęła wszystkich problemów. Nie jestem w stanie pracować zdalnie w 100%. Jeszcze nie raz pewnie będę musiał przeorganizowywać grafik na ostatnią chwilę.
Ania zostanie w domu do końca tygodnia, nie można ryzykować. Czeka nas kilka dni bez wychodzenia z domu. Niestety nie będę wstanie poświęcić jej całego czasu. Ja przy komputerze zarzucany materiałami, jej zostaną zabawki i bajki. Ważne, że cały czas będę miał ją na oku.

wtorek, 12 marca 2013

Kapusta

Byliśmy na zakupach w Tesco. Staliśmy przy ciastkach. Czytałem uważnie skład na opakowaniach - Ania jest uczulona na orzechy, więc muszę uważać, co jej daję do jedzenia. Kiedy już wybrałem odpowiednie opakowanie, Ania zniknęła. Spanikowałem. Zacząłem biegać pomiędzy regałami, krzyczeć, szukać. - nic z tego, przepadła. Zrezygnowany, odszedłem do informacji zgłosić zaginięcie własnego dziecka w supermarkecie, myśląc, że za chwilę odbiorą mi prawa rodzicielskie, skoro nie potrafię upilnować własnego dziecka. Kiedy byłem 5 m od punktu informacyjnego, wyłoniła się Ania... ze słoikiem kiszonej kapusty.

- Masz, tata - powiedziała. - Pani w przedszkolu powiedziała, że to zdrowe!


źródło: edytkagotuje.blogspot.com

niedziela, 10 marca 2013

Nie ukrywam, że jestem ostatnio wściekły na los. Pięścią mam ochotę uderzyć w ścianę, biurko, komputer. Media trąbią o liczbie samotnych ojców w Polsce - ja poza sobą nie znam żadnego. Koledzy ze szkoły i ze studiów dopiero zaczynają się żenić, zakładać rodziny. Znajomi z firmy, w której pracowałem tzw. „groźni biznesmeni” są przerażeni wizją ojcostwa, a po pracy wpadają do mamusi na zupę pomidorową.
Z jednej strony, zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Dlaczego żyjemy w kraju, który nie jest w stanie wesprzeć mężczyzn wychowujących dzieci? Dlaczego zakładamy, że pomocy potrzebują tylko samotne matki??
Ale z drugiej strony, miałem ochotę dać sobie w mordę za narzekanie. Przynajmniej mogę Anię ubrać i nakarmić…

piątek, 8 marca 2013

Poznaliśmy się dziesięć lat temu. Szczenięca miłość, która z czasem przerodziła się w coś poważniejszego. Ślub, dziecko i przeprowadzka do dużego miasta. Dostałem pracę w jednej z dużych korporacji. Starałem się zapewnić rodzinie wszystko, co potrzebne. Ale coś za coś. W pracy spędzałem całe dnie i widocznie nie dostrzegałem problemu. Pewnego dnia odeszła, zabierając wszystkie pieniądze i zostawiając nas samych...